wtorek, 29 kwietnia 2014

Towarzycho!

gLOVE od niedawna, a właściwie od jakiegoś (niecałego) miesiąca ma towarzycho! Może nie o takim marzyła, nie takiego szukała ale nie ma co wybrzydzać. Przyszło samo. Wprosiło się, a raczej spadło na łeb. Nie owijajmy w bawełnę. Każdy z Was zapewne zna to uczucie jak jesteście mega zajęci, albo zmęczeni, albo po prostu nie macie ochoty. Człapiecie po domu w starych kapciach, przedpotopowym szlafroku i 2 dni bez prysznica. Marzenia? Yhm jedno. "A zostawcie wy mnie wszyscy w spokoju..."
No i w podobnym stanie egzystencjonalnym była właśnie gLOVE. Między marzeniami o wiośnie, a wyciszaniu syndromu "wicia gniazda" kazano jej iść na testy 'glukozy'. Słyszała o nich wiele różnych dziwnych reczy, że obleśne, że okropne, że słabo się robi... etc. Jak dla niej? Było ok. 50g glukozy pod postacią 'orange juice'? :) da radę! Niestety. Testy wyszły nie tak jakby chciała. No to powtórka z rozrywki. 2 tygodnie później w tym samym szpitalnym laboratorium 'chliptała' 75 g glukozy pod postacią 'orange juice', hindi-pielęgniarz wpakował igłę za głęboko (kurna jak to możliwe?! gLOVE mimo mikro rozmiarów rączki - żyły na jak kciuki!!!), po godzinie była powtórka, a po jeszcze jednej, gdzie prawie mdlała i myślała, że wypluje wnętrzności - kolejna. Efekt. Wyszła. Ledwo ciepła. Bez 6 fiolek krwi w swym powiększającym się ciele, z siniorem w dole podłokciowym i wielką rysą po igle - na przedramieniu. To nie był jej dzień. E-e.
Jako bystra bestia o wykształceniu paramedycznym, nie czekała na uroczyste obwieszczenie wyników tego 'konkursu' ... od razu wzięła się za dietę... nie ma na co czekać. Chodzi przecież o zdrowie i życie Paluszka!!! Pomógł jak zwykłe niezawodny wujek Google. I niestety 5 milionów odczytanych postów na kretyńskich 'brzuchatych' forach. No nie ma co wybrzydzać. Każda opinia, przepis, przykład ... wtedy był na wagę złota! Trzeba dodatkowo zaznaczyć, że gLOVE NIGDY nie liczyła kalorii, NIGDY nie ważyła jedzenia i NIGDY nie przejmowała się jak za dużo zjadła. Jakoś tak ją natura łaskawie obdarzyła w niezłą przemianę materii ... także wszystko było kompletnie nowe.
Trudności? Ilość jedzenia mierzona od linijki i przestrzeganie godzin posiłków. Wszystko musi być skrupulatnie zaplanowane z wyprzedzeniem 6 godzin.. Pomijam już fakt, że ostatnie 3 tygodnie nic innego nie robiła tylko 24 godziny na dobę myślała o jedzeniu ... przerażające!
Ok. tydzień po 75g testach - dostała telefon ze szpitala, że jest zaproszona na spotkanie :) super! jakieś zmiany! Będą ludzie :D !!! Zaproszenie do poradni diabetologicznej przyjęła trochę jak diagnozę... no nawet nie "trochę". To była diagnoza 100%-towa. Oczywiście osobą saportującą był dzielny rycerz left hAND! :* Spotkanko bardzo miłe, 3h szkolenia co i jak jeść, nowe materiały, porady i on!!! Tak. ON! Nowy kumpel - Glukometr ... gLOVE nie lubi chama, szczególnie za zgryźliwość i ból, który zadaje ... ale trudno. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. 4 razy dziennie ją odwiedza, raz na czczo i 3 razy - 2 godziny po posiłku.... pierwszy tydzień nowych doświadczeń? Morze łez. Teraz jest już dużo lepiej. Jedzenie pod zegar i upuszczanie duszy na dzwonek - weszło jej w krew... a raczej wyszła jej krew.. ;)
Mało tego! Nie ma co gadać. Z nową koleżanką - Cukrzycą i kumplem - Glukometrem ... gLOVE czuje się dużo lepiej :) oby tak dalej....
Niech tylko Paluszek będzie zdrowy ....
Trzymajcie kciuki. Wszystkie 4ry, a może i więcej? :)

wtorek, 1 kwietnia 2014

Narodowo...

Od pewnego czasu dzieje się rzecz niezwykła. gLOVE jakby trochę przejrzała na oczy.

Podobno to efekt lustra - być może - nigdy w niego nie wierzyła, ale chyba coś w tym jest. W skrócie - ostatnio nad wyraz zaczęło denerwować ją zachowanie innych, głównie tych widzianych przez pryzmat maili czy skype'a czyt. przedstawicieli polskiej braci. Objawy?  Mocna interakcja niechęci, syndrom 'więdnięcia uszu', opad szczenny i przytkanie (zastój słowny).

Cechy, których nie lubimy często wzbudzają w nas uczucie niechęci. Staramy się mniej lub bardziej zdystansować do danej sytuacji/osoby/zachowania, a tu co? A tu się okazuje nie mniej ni więcej, że owa osoba tak mocno nas wkurza dlatego, iż ...? Odzwierciedla nasze cechy! No i voila!

I tu jest pies pogrzebany. Choć żadnego grzebać nie mamy zamiaru.

gLOVE cierpi ostatnio na chorobę, którą sama nazwała "tak wiem - wy macie zawsze gorzej".

Od jakiegoś czasu mierzi ją pogoda (patrz wpis niżej)... Nie dlatego, że zima, śnieg i zimno... Po prostu tęskni już jak pieron za wiosną!!! Sporo się o niej nasłucha od bliźnich z ojczystego kraju. W tym roku w Polsce jest wyjątkowo :) pięknie, słonecznie, cieplutko, wszystko kwitnie, ptaki śpiewają i ach i och! gLOVE z okazji tęsknoty za bezkarnie otwartym oknem balkonowym, spacerem w wolnym tempie, nabraniem mocnego wdechu i poczucie świeżego, wiosennego powietrza, zielonej trawy, kwiatków to tu to tam - czuje aż skręcanie w brzuchu. No właśnie. Brzuchu. Trzeba też nadmienić, że brzuch to ona ma coraz większy ... wysiedziany, jak kwoka na grzędzie. I zwyczajnie. Szlag ją trafia. Do cholerry! Ileż można sypać tym białym ście..... śniegiem znaczy?! Tak więc z braku laku gdera.

Gdera, kwęka, oinka. A że -20 st. za oknem (3 tygodnie z rzędu), że znów sypnęło, że buty śliskie, że dupa urosła tfu! jeansy się skurczyły, podobnie jak kurtka zimowa (z epoki XS) i pępka wciągnąć nie może ...
Każdy mówi wtedy "ojojeja! gdzie cię wygnało? było tam lecieć? i po co?". Dzizas. Ileż można słuchać tych pytań retorycznych? No było, siła wyższa, to co mam teraz machać patykiem w powietrzu i przeklinać los próbując zmienić klimat? No nie da się. Ale, ale ... i tutaj wkraczają zastępy rodaków! Którzy zawsze mają gorzej! Tak tak...

Wiosna? Super, ale nie wiadomo jak się ubierać - więc do dupy.
Marzec? Ciepluni? Ekstra, ale słońce tak mocno grzeje, że aż głowa boli - więc do dupy.
W zeszłym roku to była zima! gLOVE pamięta, klęła jak szewc, cały kraj klął chóralnie, a teraz? Nawet sezonu narciarskiego nie było... - więc dupa.
Śnieg u Was? Super! Wolę śnieg, niż to jak tu wieje (2 dni konta 5 miesięcy? hmmmmm) - więc do dupy.
Śnieg? Że znów nawaliło pół metra?! No u nas deszczyk, więc wilgoć, przenikliwie i włosy się puszą - więc do dupy.

Przykładów można byłoby podawać MILIONY! Prócz dziedziny z cyklu - neutralne, istnieją także inne ... praca (bo naprawdę jest do dupy), komunikacja (korki i remonty), kasa (zawsze!), ceny (lepiej nie mówić), choróbska (tfu tfu), ktoś gdzieś coś komuś ...... no zawsze coś! Ale to jeszcze nic. gLOVE ma nową paranoję. Każdy próbuje jej udowodnić, że ma gorzej... ktoś jest bardziej głodny, bardziej gruby, mniej zorganizowany, ma mniej czasu, więcej czasu, dłuższe, krótsze, gorsze, bardziej miękkie, twardsze, pojedynczo, na raz i wszystko do jednego wora! Do wora i do Wisły! Bo? Bo jak ostatnio usłyszała, że nawet mniej jej się chciało sikać, niż komuś innemu - to nastąpił opad szczeny przemożny...

Kapitulacja.
Totalna.
Coś się kończy - coś zaczyna.

Ze przyczyną left hANDa, który też zauważył, że nic nie robią z gLOVE tylko narzekają - powstało nowe postanowienie - jak ci źle? To idź sobie pobiegaj!
I ryjek w glebę! Szukać żołędzi! ;)

poniedziałek, 3 marca 2014

...to i w puchu...

Mamy początek marca. Dla gLOVE zawsze kojarzył się (o dziwo) z nadzieją. Nadzieją na wiosnę! (i jeszcze z kilkoma innymi nadziejkami) ...

Tak. gLOVE. Rękawica! Jest ciepłolubna. To fakt. Ale w tym roku okazało się, że i durna! Bo 'głupia' to o jakieś 10 poziomów niżej.
Ostrzegano Ją, że zima długa, nieugięta, mroźna i nieustraszona. Mówiono o 'biegunie zimna' i tym podobnych. Czekała na zimę z nieukrywaną ciekawością i nutką sarkazmu. A tu wyszło szydło z worka. I co? I kto? komu na nosie zagrał?
gLOVE już wyciąga białą z lekka osmarkaną chusteczkę, macha zamaszyście nad głową i krzyczy "ziiimmoooooooo wyp*****aj!!!"
Zima-trzyma. Może suce język przymarzł do torów kolejowych? gLOVE chętnie pomoże. Wrzątkiem. Po jęzorze lać będzie! Niech już odpuści, bo jest tu od listopada. Nieustannie i nieustraszenie. Trzyma. Puścić nie chce.
Ostatni weekend już naprawdę był aż do znudzenia nieprzyjemny... cały zeszły tydzień? Podobnie. Uwierzcie, bądź nie, ale jak człowiek wiecznie widzi na termometrze po -24 ... -26 ... -20 ... to ma ochotę spakować w kartonik termometr, odnaleźć właściwy rachun i bez większego skrępowania powiedzieć pani - "zepsuł się! nie chcę go! zwróćcie mi pieniądze!!! kupię sobie 'słoneczko' - będzie choć pożytek."
Słoneczko. Dziś zasnute chmurami, ale ogólnie dopisuje. Co zdecydowanie jest na plus. Ale jak słyszy/czyta się wieści z Krakowa... o tym jak zaczynają ludzie ogródki przekopywać, przebiśniegi i krokusy wyhulają główki i ucinają sobie długie wiosenne spacerki to... ech........ gLOVE wyziera tylko nieśmiało nos przez otwarte okno, łapczywie wdycha świeże powietrze i ucieka z sypialni zamykając za sobą drzwi. Jej złota klatka dostosowana jest do warunków nieustępliwych. A nawiew, wie co robi!!!

Rzut z sypialni. Z czasów śnieżnych.


A czy wiecie, że w takich nieludzkich temperaturach nawet śnie strajkuje? Mroźno i łyso? A Ty marzysz tylko o podwyżce. O 10 stopni. Niech będzie te -14, sypnie śniegiem, a niech stracę! Ładnie wtedy będzie. Biało. Czysto. Choć przez chwilę :)

Gorąca kawa ratunkiem! Kawa. Tja. Pojęcie względne. Mleko, zabarwione bezkofeinowym płynem - jomi jomi! ;) Sernik - pana left hAND - a... dupa rośnie. Wciąż i wciąż. To już nie żarty... ale o tym kiedy indziej.

Spacer. Spacer się gLOVE marzy. Spacer! Nie bieg! Ucieczka raczej - przed mrozem i dla rozgrzewki. Ot taki bez pośpiechu. W głową na pełnych obrotach, piersią pełną powietrza i oczami dookoła skalpu. Powoli, w swoim tempie, po europejsku. Marzenia. Tzn. można by było, a i czemu nie? Ale 15-minutowy spacer? Gimnastyka ubraniowa i zabawa w "ile wartsw może mieć cebula?" Kurta może służyć jedynie za pelerynę, bo zacny pępek przycina. Ha! Było się kiedyś XS-ówną a jakże :D A nie nowością jest, że mróz-szczypie. Nos. Oczy. Końce paliczków. Uda. Mroźnie swędzą. Zawsze! Tak, że masz ochotę się odgryźć. Ale co to da?
Kuzyn gLOVE - ten najmłodszy z bieguna zimna w Polsce stwierdził - że "gówno to i puchu marznie". Powiało nacjonalizmem ... ale co racja to racja!
Przed chwilą została zlustrowana pogoda długoterminowa iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii... jest nadzieja!!! Od niedzieli jesteśmy na plusiku! Niewielkim, ale zawsze plusie!!! :D
Wystarczy dożyć do niedzieli.
Czego i Wam w życzenia wplata ... pociągająca gLOVE.

czwartek, 27 lutego 2014

Paluszek czy Naparstek?

Tydzień za tygodniem, dzień za dniem, godzina za godzina, minuta za minutą ... i tak dalej. Czas pędzi nieubłaganie. A gLOVE i hAND ... rosną w siłę. Nic dziwnego. gLOVE coraz bardziej przypomina ... inkubator.
Tak, tak ... nosi w sobie długo wyczekiwanego potomka :)

M & D

Gdy się dowiedzieli ... w przypływie wielu emocji, hormonalnej huśtawki, nieopisanego szczęścia po prostu ... zwariowali!!! :) Ale. Byli dzielni. Jak fiks. Albo dwa fiksy. Nie puścili pary z ust. Rodzinka i najbliżsi znajomi mieli dowiedzieć się osobiście ... tak też się stało :) a reszta świata? Teraz też już może wiedzieć, a jak!
Niedawno byli na USG oglądać serduszko, budowę kostną i flaczki Maluszka. Wszystko w jak najlepszym porządeczku. Serduszko hula 159 uderzeń/minutę, wije się i stale wiertoli. Jak powiedziała miła pani - "you have very busy child". Ojjjjjjj .... tak. Teraz "Rękawica" choćby bardzo chciała nie jest w stanie poczuć się ... "pusta".
Jednak. Najwięcej dyskusji oczywiście jest nad płcią. gLOVE nie chciała wiedzieć, choć od początku przeczuwała ;) ... hAND trzymał kciuki za 'inną bazę'. Aż pękli. Są plusy!!! Teraz chodzenie po sklepach i gromadzenie wszystkich 'niezbędnych' pierdół będzie duuużo prostsze!

No i? Co to będzie? Naparstek? Czy Paluszek? :)))

Nasz mały ... Paluszek :) o stópeczkach Tatuńcia ...
:)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Usprawiedliwienie.

cook's gLOVE sięga pamięcią do najodleglejszych zakątków życia przeszłego. A te? Wydają się jakby były odkopane z szuflady - "z wczoraj - na jutro!".

Krótko mówiąc? Będzie się tłumaczyć .......... choć ogromnie tego nie lubi. Ale tak sobie uzmysławia, że pół roku nieobecności na blogu (choć zarzekała się i podpisywała obiema rękami i nogami!!!) jest warte wyjaśnień. Przynajmniej samej przed sobą. No ewentualnie jeszcze przed left hAND'em ;)

Usprawiedliwienia kojarzą się z czasem szkolnym. W podstawówce - szanowni Rodziciele zajmowali się tłumaczeniem w dzienniczku, zeszycie czy skrawku papieru. W szkole średniej? Bywało różnie i różniście ..... na początku - fakt - kontynuowali 'powinność' z podstawówki, zaś później....? To już w zależności jaka była potrzeba i 'zagęszczenie' nieobecności ... raczej wypisywało się samemu świstki rozmaite, licząc na łut szczęścia - że się nie wyda! ;) (w końcu podrabianie podpisu - to przestępstwo - co tu dużo mówić!) Czas studiów? To już kompletnie inna bajka. Pierwsze zderzenie ze ścianą nazwaną hucznie "dorosłość i odpowiedzialność za swoje czyny".


Jako jednostka myśląca, dojrzała (przynajmniej z numeru pesel-dorosła) - postanowiła wytłumaczyć i usprawiedliwić co nieco....


Dwa i pół miesiąca mieszkania w holetu, zamykania się w swoim świecie - trochę bardziej z przymusu i przewrotności dziwnego losu. Zmniejszonej ilości świeżego powietrza, przestrzeni, ruchu, trochę na własne życzenie perspektyw i radości. Dużo łez, jeszcze więcej wina i niepokoju o wkraczanie na przestrzeń pseudo-prywatną.
Reasumując? Teoretycznie wygodny, ale ... słaby start.

Zderzenie z realiami 'współtowarzyszenia' jako pierwsze zbiły gLOVE z właściwiej, prostej ścieżki do radości. Jak to możliwe? Jak to jest? Do Kanady gLOVE i hAND przylecieli z drugą parą w podobnym wieku, o podobnych poglądach, podobnym poczuciu humoru i podobnych priorytetach. W Krakowie - na ojczystej ziemi - wszystko wyglądało bardzo przyjemnie. Miłe spotkania, spacery, grilliki, winko, ogrom planów, wzajemna pomoc (teraz jakoś widać dopiero, że jednostronna....) i wszystko pięknie, ładnie, miło i poprawnie. Aż tu nagle? Kanada. Pierwszy tydzień. I finish. Totalny koniec kontaktu. Jak to możliwe? Przeszkodą było pokonanie ... jednego hotelowego piętra, wszyscy jechali na tym samym koniku... a jednak-innym. Najbardziej drażniąca jest cisza i zachowanie 'jakby nigdy nic'...
Zadziwiające też było to, że w 2 miesiące po tym, jak gLOVE opuściła swój "ukochany" zakład pracy rozhulała się nie na żarty plota, że niewdzięczna 'rękawica' źle wypowiada się (na facebooku!!! niech żyje wolność słowa - czy jakoś tak...) o miejscu pracy, stosunkach w niej panujących i ogólnie o 'matce żywicielce'. To kompletnie rozwaliło system nerwowy....... Swoją drogą to ciekawe jaki zasięg ma słowo ludzkie -prawie 10 tysięcy kilometrów do pokonania. Heh. No i dotarło. Skrzywdziło nie na żarty.
Na koniec dorzuciła swoje 'trzy grosze' osoba niezwykle ważna - po tym nie było już sensu się podnosić.

gLOVE jest ogromnie emocjonalna jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Najpierw cios od rzeczywistości i zabranie wizji przyszłości. Kolejno kopniak od przeszłości, którą tak bardzo chciała mieć już zamkniętą w szkatułce z podpisem - "nie otwierać. Złe czarownice!". No i dobicie łopatą przez najbliższych ...

gLOVE stwierdziła, że jedynym sposobem na ocalenie reszty emocjonalnej papki będzie .... wycofanie. I w ten oto sposób - zaczęła odpoczywać w cieniu :) powoli układać sobie w głowie, w komputerze oraz w życiu. Przewartościowanie - konieczne było od zaraz! Po półrocznym kursie asertywności - wróciła!!!


A emocjom uszyła śliczne, blaszane pancerzyki z koronki. Każdy w innym kolorze i rozmiarze ...


Postanowiła (oto największe postanowienie noworoczne!!!) zająć się własną głową, nie dopuszczać złych duchów do głosu, trawić i przeżuwać każde słowo, żyć według swoich wartości i nie pozwolić nikomu zburzyć wewnętrznej harmonii.

Szczególnie teraz to tak ważne ......... :)


Hermitage Park


A niebo ma znów kolor błękitu!!! :)

piątek, 17 stycznia 2014

Noworoczne postanowienia ...

Któż z nas każdego roku nie robi sobie nowych postanowień?

- zrzucę kilka kilogramów,
- będę bardziej zorganizowana,
- lenistwu powiem stanowcze - nie!,
- zapiszę się na aerobik czy inne bierki podwodne,
- rzucę palenie,
- będę biegać, malować i haftować, 
- napiszę książkę ... i wieeeeele, wiele innych.


cook's gLOVE któregoś roku wkurzyła się ogromnie, bo z założonych postanowień wychodziły nici. Podjęła więc jedno postanowienie, którego trzymała się przez kilka lat z rzędu - nie będę mieć żadnych postanowień! Wydawać by się mogło, że to łatwizna ... nic bardziej mylnego. Człowiek stworzony jest do zdobywania, dążenia do celu i doskonalenia się. Czyż nie?

gLOVE ma w głowie kilka nowych wyzwań na ten rok. A zapewne będzie on przełomowy! I bardzo ważny :) a jako, że raz a porządnie pół roku temu rzuciła naidiotyczniejszy nałóg świata, teraz może zająć się pisaniem i porządkowaniem głowy.

Czego i Wam życzy ...
Bądźcie zdrowi, marzcie, chwytajcie każdą szczęśliwą chwilę i porządkujcie głowy :)
Niech ten 2014 rok będzie wyjątkowy! :)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Podstawa.

Cook's gLOVE i left hAND co jakiś czas muszą jeździć na zakupy. Mimo wszystko pasuje coś jeść ;)
Podstawą żywienia w ich kraju jest chleb. Nie ważne jaki - pszenny, żytni, na zakwasie czy z ziarnami. Po prostu - chleb.
Tak więc wiedzeni za nos siłą instynktu lub bardziej głody - znaleźli pieczywo! I tu. Jakież było ich zdziwienie ... 4/5 tegoż działu to słodkie bułeczki, babeczki, ciasteczka, fast buły i inne piękne spulchnione pieczywopodobne wytwory. Co tu robić?
Znaleźli! I wzięli NAJMNIEJSZY jaki był ........ woruń z bułeczkami ;]



Jest z nami już chyba 5ty dzień ......... a gLOVE już nawet patrzeć w jego stronę nie może ... a co dalej? ;)